Najnowsze wpisy


sty 18 2017 granice naszego umysłu
Komentarze (0)

 Wielu z nas zastanawia się często „co by było gdyby?”. Wymyślamy sobie inne wersje wydarzeń, które miały miejsce w naszym życiu i wyobrażamy sobie jak potoczyłoby się życie gdybyśmy w jakiejś kluczowej sytuacji postąpili inaczej. Często te inaczej zależy od naszego nastawienia do życia i czy jesteśmy gotowi przekraczać granice naszego umysłu. 

Wiele osób osiąga sukcesy lub spełnia życiowe marzenia właśnie dlatego, że lubi przekraczać granice, zarówno swojego umysłu jak i możliwości fizycznych. Osiągają to wierząc, że człowiek może dokonać wszystkiego, a jedynym ograniczeniem jest jego wyobraźnia.
Nasz świat jest tak zorganizowany, zaprogramowany, zaprojektowany aby dosłownie wszystko miało swoje przeznaczenie. Każda istota ma jakiś cel wyznaczony przez naturę i instynktownie dąży do jego wykonania. Człowiek jako gatunek już dawno zatracił swój cel grupowy. Obecnie każdy człowiek jest indywidualnością i każdy sam sobie narzuca swój cel, im dalej i trudniejszy ten cel tym większa satysfakcja z osiągnięcia.
Wydaje mi się, że najlepszym przykładem na przekraczanie granic jest to co nasza piękna płeć osiągnęła przez lata będąc dyskryminowaną przez tą brzydszą.
Kobiety przez całe dekady nie miały żadnych praw a jedynie obowiązki związane z utrzymaniem domu. Wywalczyły sobie równouprawnienie i w pracy i w życiu codziennym. Wykonują też zawody typowo męskie, które zarezerwowane były dla mężczyzn głównie z powodu budowy ciała. Obecnie kobiety pracują w służbach mundurowych osiągają sukcesy naukowe czy w polityce, co jeszcze w ubiegłym stuleciu było nie do pomyślenia.
To granice naszego umysłu powodowały, że przez wiele wieków kobiety uznawano za mniej zdolne od mężczyzn. Gdy granice przesunięto okazało się, że kobieta policjant może równie dobrze strzec prawa co mężczyzna. 
Granice naszego umysłu powstrzymują też naszą wyobraźnię, najważniejszą rzecz w rozwoju. Gdyby nie wyobraźnia nie byłoby postępu technologicznego, nie byłoby lotów w kosmos, czy nawet płaskich telewizorów.
Czy jednak takie ciągłe przekraczanie granic jest zdrowe dla nas? Tą kwestię trzeba rozpatrywać indywidualnie dla każdego człowieka. Bo jako gatunek rozwijamy się właśnie dzięki przekraczaniu granic, jednak ilu z ludzi straciło przy tym zdrowie lub nawet życie. 
Historia rozwoju ludzkości pełna jest ofiar. Ale patrząc na to bardzo indywidualnie ograniczając się do jednostek, które bardzo ambitnie realizują swoje cele, coraz to śmielsze i ambitniejsze, widzimy nie tylko urazy fizyczne lub psychologiczne. Widzimy radość i szczęście jakie niesie ze sobą ten rozwój i ta kolejna przekroczona granica. Człowiek który ma świadomość że potrafi dokonać rzeczy którą uważał za niemożliwą, jest człowiekiem szczęśliwym. Można to zaobserwować zwłaszcza w życiu codziennym przy sprawach wydawałoby się błahych i mało znaczących. Gdy osoby słabsze fizycznie podniosą coś ciężkiego w domu, to już jest przeniesienie granicy i świadomość, że dało się radę. Może nie koniecznie jet to zdrowe, bo można doznać urazu kręgosłupa, ale ile satysfakcji.
Podsumowując ten krótki wywód uważam, że rozwój w pojęciu ogólnym jest nie tyle konieczny co nieunikniony z powodu potrzeby rozwoju jednostki. Zauważyć też należy, że jak we wszystkim tak i w przesuwaniu granic należy zachować zdrowy rozsądek i pomyśleć o zdrowiu i swoim i innych.

gru 31 2016 coś o miłości
Komentarze (0)

Obiecałem kiedyś mojej żonie, że napiszę coś o miłości. Jednak miłość, to wena przede wszystkim artystów, do których ja nie śmiem się zaliczać.

Ponieważ jednak udostępniam tu swoje myśli, postaram się przedstawić to co myślę na ten jakże wdzięczny temat, o miłości. Nie będą to myśli filozoficzne, choć wydaje mi się, że jak filozof bada każde zjawisko, tak miłość mogłaby dać wiele możliwości do badania.

Z miłością kojarzy mi się takie pytanie, na które nie ma bezdyskusyjnej odpowiedzi. Pytanie to daje nam tylko dwie sytuacje do wyboru i obie kończą się właściwie smutkiem i żalem. Więc wybór ten to tylko mniejsze zło, jednak co tu jest mniejszym złem? Pytanie to, jak pewnie wielu się domyśla, brzmi: czy lepiej zaznać miłości i ją stracić, czy lepiej nigdy miłości nie zaznać?

Zanim napiszę moje zdanie w tym temacie, przytoczę wg mnie najtrafniejszą definicję miłości jaką zdarzyło mi się znaleźć w literaturze. Znalazłem ją w jednej z części trylogii Sienkiewicza, „Pan Wołodyjowski”. Konkretnie to cytat z wypowiedzi Ketlinga, kierowanej do panny Krzysi Drohojowskiej. Cytuję:

„ — Kochanie to niedola ciężka, bo przez nie człek wolny niewolnikiem się staje. Równie jak ptak, z łuku ustrzelon, spada pod nogi myśliwca, tak i człek, miłością porażon, nie ma już mocy odlecieć od nóg kochanych...
 Kochanie to kalectwo, bo człek, jak ślepy, świata za swojem kochaniem nie widzi...
 Kochanie to smutek, bo kiedyż więcej łez płynie, kiedyż więcej wzdychań boki wydają? Kto pokocha, temu już nie w głowie — ni stroje, ni łowy; siedzieć on gotów, kolana własne dłońmi objąwszy, tak tęskniąc rzewliwie, jak ów, który kogoś bliskiego postradał...
 Kochanie to choroba, gdyż w niem, jak w chorobie, twarz bieleje, oczy wpadają, ręce się trzęsą i palce chudną, a człowiek o śmierci rozmyśla, albo w obłąkaniu ze zjeżoną głową chodzi, z miesiącem gada, rad miłe imię na piasku pisze, a gdy mu je wiatr zwieje, tedy powiada: „nieszczęście!...“ i szlochać gotów.

(...)

— A jednak — zaczął znów rycerz — jeśli miłować ciężko, to nie miłować ciężej jeszcze, bo kogóż bez kochania nasyci rozkosz, sława, bogactwa, wonności lub klejnoty?... Kto kochanej nie powie: „Wolę cię niźli królestwo, niźli sceptr, niźli zdrowie, niźli długi wiek?...“ A ponieważ każdy chętnie by oddał życie za kochanie, tedy kochanie więcej jest warte od życia... „


Trudno się z Ketlingiem nie zgodzić. I choć Pan Zagłoba kazałby z takiej miłości psom buty uszyć, to uważam, że w tej definicji jest zawarta odpowiedź na pytanie, wyżej przeze mnie przedstawiane.

Bo człowiek zakochany, to człowiek szczęśliwy. I nawet jeżeli miłość straci, obojętnie w jaki sposób, czy poprzez rozstanie; czy z powodu nawet śmierci, to przed tym cierpieniem zaznał ogrom szczęścia. Bo przecież miłość, jak żadne inne uczucie towarzyszące człowiekowi od zarania dziejów, daje najwięcej szczęścia. Człowiek, który nie kochał nigdy, który też nigdy kochany nie był, cierpi cały czas. Człowiek który zaznał miłości ma możliwość ukojenia swego cierpienia we wspomnieniach które z czasem stają się coraz milsze sercu. Człowiek bez miłości z czasem cierpi coraz bardziej. A cierpienie jego nie zniknie, puki nie pozna kogoś, kogo będzie mógł pokochać i uczucie to nie zostanie odwzajemnione.


Mówi się że miłość daje tyle samo szczęścia co cierpienia, niestety bardzo często się tak zdarza zwłaszcza gdy obdarujemy tym uczuciem niewłaściwą osobę. Jednak nie należy się zniechęcać. Pamiętajmy zasadę że wszystko co dajemy wraca wzmocnione, im więcej miłości damy tym więcej jej do nas wróci.


Ponieważ mamy dziś sylwester i za chwilę zacznie się nowy rok to życzę wszystkim aby wróciło do was to co dajecie innym od siebie. (oby to była właśnie miłość).

MAB   
gru 07 2016 Ewolucja
Komentarze (0)

Wszechświat, kosmos, miejsce gdzie znajduje się mała błękitna planeta.

Ta mała błękitna jest samotna w naszym układzie słonecznym. Samotna, bo jako jedyna posiada istoty żywe i przynajmniej w teorii rozumne. Życie na tej planecie przybrało różne formy i różne posiada zwyczaje, ale ma jedną cechę wspólną.

Odkąd tylko życie pojawiło się na naszej pięknej planecie, nieustannie towarzyszy mu rozwój, tzn ewolucja. Każdy gatunek jaki zamieszkuje naszą planetę posiada zdolność przystosowania się do warunków, w których żyje. Do najlepiej rozwiniętych gatunków należy człowiek, na drodze ewolucji nabyliśmy ogromnych zdolności i umiejętności, które pozwalają nam się rozwijać nie tylko fizycznie ale również umysłowo. Posiedliśmy zdolności manualne, o których inne gatunki nie mogą nawet pomarzyć. Dzięki tym zdolnościom rozwijamy technikę i podnosimy komfort życia.

Tu nasuwa mi się pytanie: czy naturalnym jest dla nas ludzi świat, z którego pochodzimy, czy ten do którego dążymy?

Świat, z którego pochodzimy wyglądał zupełnie inaczej, niż nasz obecny. Brak domów, pojazdów. Żadnej technologi. Nawet na ogień trzeba było czekać, aż piorun uderzy w drzewo.

Nie odpowiadał ludziom ten świat i zaczęliśmy go zmieniać. Zaczęliśmy oswajać zwierzęta, wytwarzać narzędzia, budować domy. Stworzyliśmy technologie, dzięki której rozwijają się najróżniejsze dziedziny nauki. Dobrze nam w tym świecie, który staje się coraz wygodniejszy. Jednak czy to naturalne, że dobrze nam w takim świecie?

Często zdarza się, że wracamy na łono natury, gdzieś na wieś, do lasu czy parku lub na łąkę, miejsce w miarę możliwości nie techniczne, ponieważ tęsknimy za nietechnicznym światem.

Czemu więc natura wyposażyła nas w umiejętności tworzenia techniki? To natura stworzyła pierwiastki, które łączą się w różne związki chemiczne. To właśnie dzięki naturze, można stworzyć wiele cudów techniki, które mimo że nie są nam niezbędne do życia to trudno nam się bez nich obyć. Ja np. piszę często notatki w telefonie, potem przepisuje lub nawet przesyłam bezprzewodowo na laptop. Bardzo rzadko zdarza mi się korzystać z papieru i długopisu, które również są ludzkim wynalazkiem. Może więc ta cała technologia to nasz naturalny świat? A może to jeszcze nie ten świat jest naszym naturalnym, tylko ten, który stworzymy w przyszłości?

Co się stanie ze światem w przyszłości, jeżeli światem naturalnym dla ludzi okazałby się świat, do którego dążymy? Czy sama natura ma na to jakieś rozwiązanie?

Często ten temat jest poruszany w filmach i książkach z gatunku s/f. Wydaje mi się, że najlepszym przykładem może być bajka Wall-e, w której mały robocik zbiera śmieci po ludziach, którzy wylecieli w kosmos bo na ziemi nie dało się już żyć. Ludzie w kosmosie żyli w pełnym lenistwie bo dosłownie wszystko robiły roboty. Pod koniec filmu kiedy koniecznym było aby ludzie ruszyli swoje cztery litery z miejsca, okazało się że wszyscy mają zanik kości.

Czy możliwe jest abyśmy jako gatunek przeszli tak daleką drogę, aby ewoluować w leniwe kawałki mięsa i tłuszczu, czy zmierzamy w takim kierunku?

Istnieje teoria, że natura radzi sobie z każdym problemem i na wszystko znajdzie rozwiązanie. Być może ewolucja jest jednym ze sposobów rozwiązania problemu i za niedługo faktycznie ludzie nie będą potrzebować rąk i nóg i nauczymy się robić wszystko telepatycznie.

A co jeżeli jednak naturalnym dla nas jest świat, z którego pochodzimy tzn ten, który techniką niszczymy?

Nie możliwe już chyba jest abyśmy teraz zrezygnowali z doczesnego sposobu życia i wrócili do epoki kamienia łupanego lub po prostu zaprzestali dalszego rozwoju technologicznego.

cze 13 2016 WIARA
Komentarze (0)

Wierzę w Boga, nie wierzę w Księży.

Bardzo często, a nawet zbyt często, słychać takie hasło porównawcze, wypowiadane w trakcie rozmów na temat wiary, przez osoby które nie wiele wiedzą w tym temacie, a do powiedzenia mają zawsze dużo.

Zdanie wierzę w Boga, a nie wierzę w Księży, to hasło które porównuje ze sobą dwa różne zupełnie rodzaje wiary, bo wiara w Boga i wiara w Księży tzn. w zwykłych ludzi różni się od siebie bardzo.

Ponadto osoby, które wypowiadają to zdanie, stawiają Boga i Księdza na równi. Czynią to zapewne nieświadomie, jednak oceniając dwie różne Osoby tym samym kryterium stawiamy je tym samym na jednym poziomie. Być może wiele wierzących osób powie że to słuszne gdyż ksiądz to Alter Chrystus tzn Drugi Chrystus. Jednak tytuł ten nie stawia księdza na równi z Bogiem, bo nikogo nie można stawiać na równi z Bogiem inaczej ten ktoś też byłby Bogiem a Bóg jest tylko jeden.

Aby pokazać bezsensowność tego zdania które jest tematem tego tekstu spróbuje trochę przeanalizować oba rodzaje wiary omawiając co je różni i co je łączy.

Na początek może nadmienię fakt, że ludzie podświadomie potrzebują wierzyć w Boga i że ta potrzeba towarzyszy ludziom od zawsze.

Pierwsza różnica to przede wszystkim wiara w samo istnienie Boga. Jest to fundament naszej wiary gdyż jeżeli nie wierzymy, że istnieje to nie ma wiary nie ma religii, zmienia się życie, zmienia się wszystko.

Inaczej jest z księdzem gdyż zwyczajnie nie ma potrzeby wierzyć że istnieje.

Ponieważ osoby, które używają tego zdania, przez które piszę na ten temat deklarują, że wierzy w Boga to przejdźmy do następnego punktu.

Kolejny punkt według mojej analizy różnic, to wiara w to jaki Bóg jest i bynajmniej nie mam na myśli cech zewnętrznych tzn wyglądu. Z nauki Kościoła wiemy że Bóg jest wszechmogący, wszechpotężny, wszechdobry i wszechmiłosierny. Te w/w wymienione cechy to krótkie streszczenie tego co Kościół uczy o Bogu, myślę jednak że są tu najważniejsze informacje.

Więc jeżeli mamy zaliczony etap pierwszy wiary to i drugi którym jest wiara w to jaki On jest byłoby dobrze zaakceptować lub przynajmniej chcieć poznać istnienie do którego się modlimy.

Niestety jak z moich obserwacji wynika to sporo ludzi ma problem z uświadomieniem sobie że Bóg może wszystko. Tak jakby słowo wszechmogący było poza ich pojęciem. Przez co często poddają w wątpliwości niektóre nauki Kościoła.

Oczywiście w przypadku księdza jak i każdego innego człowieka też można wierzyć w to jaki ten człowiek jest jednak różnica polega na tym że w przypadku człowieka wierzymy w to że jest dobry lub nie konsekwentny lub nie i wiele innych cech ale nie ma tych które są w przypadku wiary w Boga dla przykładu człowiek nie jest wszechmogący.

Jest też pewien poziom wiary który jest wspólny dla wiary w Boga i wiary w człowieka. Wiara w intencje jakie ma Bóg lub człowiek.

Jeżeli chodzi o wiarę w intencje Boże to powinno być proste. Pamiętając że w omawianym punkcie drugim jest mowa o wszech dobroci i wszech miłosierdziu powinniśmy być pewni dobrych intencji. Jednak podchodzimy do tego bardzo po ludzku i trochę chyba przeraża nas świadomość że ktoś z nieograniczoną niczym mocą decyduje o naszym losie. Tym zwątpieniem porównujemy wtedy nie człowieka do Boga lecz Boga do człowieka. Wierzyć w dobre intencje człowieka często jest dość trudno, głównie dlatego że często jesteśmy świadkami nieszczęść spowodowanych przez ludzi. Dzięki temu też niestety łatwiej jest nam uwierzyć w złe intencje.

Tyle byłoby z mojej próby naukowej analizy porównania wiary.

Mam nadzieję iż udowodniłem że stwierdzenie nie wierzę w Księży w porównaniu z wiarą w Boga jest co najmniej niedorzeczne.

Myślę że dobrze byłoby też nadmienić o tym jak pomimo tego że wierzenie we wszechmoc Księży jest bez sensu gdyż mamy tu nadal do czynienia ze zwykłymi śmiertelnikami którzy pomimo iż są ludźmi wyświęconymi zgodnie z powołaniem i są dla nas Przewodnikami na życiowej drodze wiodącej do Boga to nadal pozostają ludźmi, to gdy zwątpimy w ich nauki tzn w nauki kościoła zwątpimy w samo istnienie Boga. Bo tak naprawdę to właśnie oni pokazują nam czym jest wiara w Boga i gdyby nie było księży nie byłoby religii, a ponieważ mamy wrodzoną potrzebę wiary w Boga to jestem pewny że instytucja kościelna powstałaby na nowo.

Ja oprócz wiary w Boga wierzę jeszcze w to że człowiek pozostanie przede wszystkim dobrym człowiekiem wzorującym się na miłosierdziu Bożym obojętnie jaką funkcję w życiu pełni czy Księdza czy urzędnika czy lekarza czy sprzedawcy w sklepie spożywczym. A każdy kto chce powiedzieć to zdanie wierzę w Boga nie wierzę w Księży niech się zastanowi o co mu naprawdę chodzi.

Pamiętajmy też: Wiara jest uczuciem, którym możemy obdarować kogoś jak miłością.

lut 28 2016 pytania i filozofia
Komentarze (0)

ostatnio zdarza mi się pisać częściej niż w czasie kiedy zakładałem tego bloga. Niestety jednak rzadko kończę swoje rozmyślania na piśmie w taki sposób abym mógł to upublicznić na blogu.

Zastanawiałem się czemu tak jest i o dziwo znalazłem na to pytanie odpowiedź. Tak więc jest jeden powód, a mianowicie taki że w zdecydowanej większości to te moje przyziemne filozofowanie to są pytania,czasem mniej czasem bardziej skomplikowane, jednak niezmiennym faktem jest to że są to pytania. I teraz w czym problem? Otóż mam taką pewną teorię która mówi że człowiek inteligentny zadając pytanie będzie potrafił się odnaleźć również w roli odpowiadającego. A ponieważ skromnie uważam się za człowieka inteligentnego to szukam przy okazji odpowiedzi na zadane samemu sobie pytania.

Być może mój tok myślenia nie jest do końca prawidłowy i ta teoria jest błędna, ponieważ żaden człowiek nie zna odpowiedzi na wszystkie pytania,to jednak pociesza mnie to że cały nasz świat idzie do przodu głównie dzięki tym ludziom którzy szukali odpowiedzi na nurtujące ich pytania. A ja mam takich pytań bardzo dużo. np. czy samo zadawanie pytań i szukanie odpowiedzi czyni zwykłego człowieka filozofem. Jeżeli by tak było to filozofów byłoby bardzo dużo na tym świecie. Chociaż w obecnych czasach trzeba sobie na to miano zasłużyć studiami i dyplomem, o przecież nie dokument czyni człowieka lecz czyny jego. Więc czy mogę się nazwać filozofem? Prawdopodobnie i tak i nie, gdyż sam siebie mogę nazywać jak mi się tylko podoba, jednak jeżeli zależałoby mi aby to inni mnie tak nazywali to pewnie jeszcze nie jedno pytanie i nie jedną odpowiedź będę musiał tu na blogu umieścić. Na pewno pytania dotyczące mniej lub bardziej ważnych spraw życiowych ma każdy z nas więc możliwe w każdym z nas jest coś z filozofa. Ja osobiście zachęcam do szukania odpowiedzi na swoje pytania i jeżeli macie ochotę możecie je umieszczać tu w komentarzach.